Z Iwoną Chojnowską-Haponik, dyrektor departamentu inwestycji zagranicznych w Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, o zagranicznych inwestycjach i Specjalnych Strefach Ekonomicznych, rozmawia Marta Śniegocka.

Jak z punktu widzenia Agencji wyglądał 2012 rok?


To był bardzo dobry rok dla Agencji. Udało nam się wspólnie z inwestorami zakończyć 53 projekty o łącznej wartości ponad miliard 200 mln euro i planowanym zatrudnieniu blisko 10 tys. miejsc pracy. Jeżeli chodzi o liczbę projektów jest to liczba porównywalna z 2011 rokiem, odrobinę wyższe są nakłady inwestycyjne, o około 6 proc. i porównywalne zatrudnienie.

Jaka część z tych projektów została zrealizowana na terenie SSE?

Było to 32 proc., czyli 1/3 projektów realizowanych przy wsparciu Agencji została ulokowana na terenie Specjalnych Stref Ekonomicznych. Było to 17 projektów o łącznej wartości ponad 800 mln euro, co oznacza aż 65 proc. nakładów inwestycyjnych w ramach wszystkich 53 projektów. Jeśli chodzi o zatrudnienie to powstało 4,1 tys. nowych miejsc pracy, czyli 40 proc.

Który z tych projektów był największy?


Na pewno jednym z największych był projekt BASF na terenie Legnickiej SSE wart 150 mln euro. Zatrudnienie znajdzie tam 400 osób. To nasz ostatni nabytek z końcówki roku.

Jak będzie wyglądał 2013 rok?


Wierzę, że będzie porównywalny do 2012 roku, chociaż mamy trochę mniej argumentów, żeby pozyskiwać projekty. Po pierwsze sytuacja gospodarcza na całym świecie jest delikatna, co przekłada się również na Polskę. Firmy szukają stabilnych gospodarczo regionów. Można uznać, że ten argument jest wciąż istotny przy wyborze Polski. Mamy również trochę mniej zachęt inwestycyjnych z uwagi na popularność funduszy europejskich, które już się rozeszły. W zasadzie zostały jedynie fundusze na projekty badawczo-rozwojowe. Kolejną sprawą jest kwestia istnienia Specjalnych Stref Ekonomicznych po 2020 roku, która jest teraz intensywnie dyskutowana. Rozmawia się o tym w MG, MF oraz Radzie Ministrów. Fakt, że póki co nie przedłużono terminu funkcjonowania, stawia inwestorów pod znakiem zapytania. Powołam się na raport firmy Ernst&Young, w którym można przeczytać, że na dzień dzisiejszy zaledwie 50 proc. inwestorów z SSE mówi, że może zdecydowałoby się na reinwestycje. Gdyby wydłużono okres istnienia Stref poza 2012 rok, to już 81 proc. inwestorów deklaruje, że gotowych by było pomyśleć o nowych projektach.

Uważa Pani, że jest szansa na podjęcie tej decyzji w najbliższym czasie?


Wierzę, że tak. Być może nie będziemy mówić o bezterminowym przedłużeniu Stref, ale uda się wprowadzić do poszczególnych rozporządzeń strefowych ich wydłużenia do 2026 roku. Wiem, że działania MG w tym zakresie są zakrojone na szeroką skalę. Mam nadzieję, że I lub II kwartał to będzie ten moment, kiedy będziemy mieć dobrą wiadomość dla inwestorów.

Ta kwestia z pewnością pojawia się w rozmowach z potencjalnymi inwestorami. Jak mimo tej niepewności co do przedłużenia terminu istnienia Stref Agencja próbuje ich zachęcić do wyboru Polski?

Dużo łatwiej jest w przypadku firm, które już w Polsce działają. Te firmy mają najczęściej już gotowy budynek, w który można wprowadzić nową linię produkcyjną. Wówczas nie ma tych 2-3 lat potrzebnych na rozruch. Dlatego w przypadku firm, które już działają na terenie Stref, namawiamy ich jednak na wybór tego instrumentu wsparcia. Jeżeli chodzi o nowe projekty nie uciekamy od pokazywania terenów leżących w obrębie Stref. Poza dobrodziejstwem, którym jest zwolnienie z podatku dochodowego CIT, te tereny są zazwyczaj bardzo dobrze przygotowane i oferują niezbędną infrastrukturę. Ponadto oferują zalążki klastrów np. wspólną infrastrukturę badawczo-rozwojową, współpracy kooperacyjnej z poddostawcami, kooperantami. Tak więc Strefy to nie tylko zwolnienie z podatku, ale również pełna infrastruktura i takie małe klastry, które się tam tworzą.

Czy uważa Pani, że takie dodatkowe usługi wpływają na decyzje inwestorów o lokalizacji inwestycji? Czy z Pani rozmów z potencjalnymi inwestorami płyną takie wnioski?

Zdecydowanie tak. Powołam się na przykład Mieleckiej SSE, która zrzesza wielu inwestorów z branży lotniczej. Tutaj nakładają się dwa elementy. Po pierwsze, wielu inwestorów ulokowanych w Polsce Wschodniej, z czego część na terenie Strefy. Po drugie, bardzo prężnie działający klaster – Dolina Lotnicza. Niewątpliwie istnienie Specjalnej Strefy Ekonomicznej spowodowało rozszerzenie się tego klastra i firmy mają możliwość synergii. Pozwala to m.in. na wspólne pozyskiwanie środków. Wiem, że jest teraz przygotowywana taka platforma lotnicza finansowana ze środków NCBiR, właśnie dzięki temu, że firmy działające na tamtym terenie potrafiły wspólnie zaproponować taki projekt. Myślę, że bez wątpienia jest to plus, szczególnie dla firm szukających dostawców i poddostawców albo pracujących nad gotowymi lub przyszłymi produktami, nie będąc zobligowanym do tworzenia osobnego laboratorium, tylko mogących korzystać z istniejącej infrastruktury.

Państwo w rozmowach z inwestorami przedstawiają takie możliwości, czy sami inwestorzy o to pytają?

Staramy się kompleksowo pokazywać oferty danego regionu. W ubiegłym roku pokazaliśmy inwestorom 1362 oferty lokalizacyjne, z czego 485 było w SSE. Kiedy się pokazuje teren, to nie tylko podaje się gołą informację o wielkości, mediach. Trzeba zaprezentować całe otoczenie gospodarcze: szkoły, szkoły wyższe, bezrobocie, dostępność specjalistów, również władze lokalne i ich ofertę. Ważne są również możliwości współpracy, pozyskania firm z regionu do współpracy. Istotne jest, żeby inwestor wiedział, że nie dostaje tylko gołej działki, ale całą nadbudowę.

Co jeszcze, poza możliwościami współpracy i zwolnieniami z podatku, przyciąga inwestorów do SSE?


W Strefach na pewno można liczyć na transfer wiedzy i know-how, na pozyskiwanie wykwalifikowanych pracowników. Jeżeli jest pewna masa krytyczna, to można wpływać na programy np. kształcenia w szkołach średnich. To jest bardzo ważne. Można liczyć również na inicjatywy Stref w zakresie budowy biurowców albo współpracy z deweloperami, tak aby powstawały w Strefach biurowce. Ten instrument wsparcia zaczął być postrzegany przez firmy z branży usług nowoczesnych jako interesująca alternatywa, jako coś z czego chciałyby korzystać. Możliwości jest bardzo wiele, a Strefy starają się z nich korzystać myśląc np. o nowych branżach, które będą potrzebować zachęt inwestycyjnych. Strefy istnieją od 1994 roku, więc to doświadczenie procentuje.

Czy w przypadku przedłużenia terminu istnienia SSE jest Pani zwolenniczką kolejnych 6 lat, czy raczej bezterminowego przedłużenia okresu istnienia Stref?

Zdecydowanie jestem zwolenniczką bezterminowego przedłużenia. Strefy istnieją nie tylko u nas, ale na całym świecie. Dlatego pozbywając się tego instrumentu Polska traci jedną z przewag konkurencyjnych, szczególnie że nasi sąsiedzi, z którymi konkurujemy, oferują podobne zwolnienia, więc pozbawiłoby to nas punktów na liście. Być może powinna być ograniczona długość czasu korzystania ze wsparcia np. do 10 lat, tak jak prognozowało to ministerstwo. Wierzę, że uda się z tego skorzystać. Proszę pamiętać, że Strefy jako instrument istnieją już od lat 50. My się zresztą wzorowaliśmy na strefie Shannon w Irlandii, która powstała w 1958 roku. Doświadczenie oraz fakt, że Strefy nie znikają z powierzchni Ziemi, a wręcz powstaje ich coraz więcej, pokazuje, że jest to instrument oczekiwany przez inwestora.

A jak sytuacja Stref wygląda w regionie? Tylko Łotwa i Estonia mają podobne Strefy do polskich, będące wydzielonym obszarem. Jak wygląda sytuacja w innych państwach np. jednym z naszych największych konkurentów, czyli Czechach?

W Czechach nie ma Stref wydzielonych obszarowo, ale można uzyskać wsparcie i zwolnienie z podatku dochodowego na terenie całego kraju za wyjątkiem regionów, które nie mogą uzyskiwać pomocy publicznej zgodnie z mapą pomocy regionalnej. Myślę, że zwolnienie działa na takiej samej zasadzie jak w Polsce. Proszę pamiętać, że jest to dużo mniejszy kraj. Firmy się naturalnie skupiają na pewnym obszarze, tworząc zaczątki klastrów, ale bez ograniczenia terytorialnego. Osobiście uważam to za wielki plus, że nie ma granic. Obecnie w dobie oczekiwania na decyzję o przedłużeniu terminu wydłużenia istnienia SSE tak naprawdę zostało wstrzymane lub spowolnione rozszerzanie Stref. Mamy wielu inwestorów, którzy przebierają nogami czekając na poszerzenie Stref, a nie można tego zrobić, ponieważ toczona jest obecnie bardzo ważna dyskusja. Także fakt, że trzeba każdorazowo decyzji Rady Ministrów o rozszerzeniu Stref o interesujący dla inwestora teren, jest na pewno utrudnieniem i wydłużeniem całego procesu. Dzisiaj tak naprawdę liczy się czas. Inwestorzy pytają nie tylko ile mogę dostać, ale także kiedy mogę to dostać. Jest to traktowane jako dodatkowy czynnik niepewności, podczas gdy w Czechach przychodzi inwestor mówiąc, że zainwestuje tu i tu i słyszy: ok, tutaj jest zwolnienie na 10 lat.

A jak wygląda kwestia kolejnych rozszerzeń SSE? Czy są jakieś projekty, które wymagają rozszerzenia Stref?


Tak, jest cała lista kolejnych Stref oczekujących na rozszerzenie. W ubiegłym roku tak naprawdę udało się rozszerzyć Pomorską SSE i potem Krakowską SSE, ale jest ich cała lista oczekujących, którzy zgłosili plany inwestycyjne swoich inwestorów i będą nalegać na rozszerzenia. Z tym będą wiązać się nowe inwestycje. Oczywiście idealnie by było, aby ten rok, a właściwie I kwartał tego roku, przyniósł takie kompleksowe rozwiązanie w postaci przedłużenia terminu funkcjonowania SSE. Jest priorytetem rządu, żeby pracować nad koncepcją przyszłości Stref. Jednostkowe rozszerzenia są bardzo ważne, bo nikt nie może czekać. I one się dzieją. Wydaje mi się że coraz szybciej. Ja bym sobie życzyła, aby rozwiązań tę sprawę kompleksowo.

Uważa Pani, że taka forma jak w Czechach jest dobrym pomysłem także na gruncie polskim?


Jak mówiłam, to jest mniejszy kraj i tam klastry powstają naturalnie. Myślę, że jednak nie jest głupim pomysłem, że istnieje jakaś spółka nadzorująca, która wychodzi naprzeciw oczekiwaniom firm zgromadzonym na jednym obszarze. Dużo łatwiej jest w ten sposób zarządzać, czy zaproponować im ciekawe rozwiązania, niż jeżeli firmy są rozproszone po całym kraju. Sądzę więc, że istnienie Stref w obecnym kształcie ma swoje dobre strony. Życzyłabym jednak sobie, aby łatwiej było te strefy powiększać na potrzeby inwestorów.

Jaki jeszcze byłyby dobre pomysły na ułatwienie inwestorom inwestowania na terenie SSE?

Myślę, że na pewno w przyszłej perspektywie finansowej zarządzający Strefami powinni chętniej sięgać po pieniądze na dalszy rozwój infrastruktury, szczególnie infrastruktury wspólnej. Tutaj mam na myśli chociażby małe inkubatory lub spin off, które są nośnikiem innowacji i one mogą być dla firm zgromadzonych w Strefie narzędziem do rozwoju. Ważne jest także planowanie z deweloperami nowych powierzchni. Myślę, że jest wiele obszarów, w których Strefy mogą zaistnieć, żeby z jeszcze lepszym skutkiem przyciągać inwestorów.

Do tej pory Strefy przyciągały głównie firmy produkcyjne. W ostatnich latach mówi się jednak o zmianie tego profilu. Jak wygląda to z Pani punktu widzenia?


Zdecydowanie Strefy są zdominowane przez inwestycje produkcyjne. Istnieje jednak wiele innych branż, m.in. spożywcza, chemiczna.

Czy istnieje szansa na projekty z branży BPO na terenie SSE?


Jeśli chodzi o branżę usług nowoczesnych, proszę pamiętać, że jest to stosunkowo nowy sektor, który powstał raptem 10 lat temu, a do SSE został dopuszczony w połowie lat dwutysięcznych. To oznacza, że firmy nie miały jeszcze wielu szans z tego skorzystać. Mało tego brakowało, infrastruktury biurowej. Trudno inwestora przyciągnąć na zielone pole, bo to są firmy, które wynajmują powierzchnie biurowe. Zaczęły się w Strefach pojawiać biurowce, czego najlepszym przykładem jest Park w Zabierzowie, objęty Krakowską SSE. Jest to ogromny kompleks biurowy. Inne Strefy zaczęły to dostrzegać i podobne rozwiązania proponować. Wierzę więc, że da się przyciągnąć inwestorów z tej branży. Tym niemniej należy pamiętać, że jest to specyficzny sektor, działający na zasadzie bardzo małej marży. Oznacza to, że tego zysku zwolnionego z podatku dochodowego jest na tyle mało, że się nie opłaca firmom korzystać z takiego zwolnienia. Natomiast pojawia się wiele polskich firm outsourcingowych, które będą świadczyć usługi także dla polskich firm, a wierzę, że w taką stronę będą się rozwijać sektor. To może spowodować, że zaczną generować zysk. Takim przykładem może być Impel, który rozważał lokalizację na terenie SSE, gdyż sprzedawał usługi właśnie polskimi podmiotom. Miał szansę wygenerować zysk i miał szansę skorzystać ze zwolnienia. Wszystko zależy od modelu biznesowego. Jeżeli chodzi o działalność badawczo-rozwojową jest podobnie. To nie jest działalność, która generuje zysk, który mógłby być opodatkowany i korzystać z ulg. Dla firm BPO i B&R Strefy mogą być mniej atrakcyjne. Może warto zaproponować im inne formy. Ja bym tu widziała możliwość przygotowania dedykowanych szkoleń dla pracowników z unijnych funduszy. Inwestorzy często mówią, że nie potrzebują grantów, ale możliwości wyszkolenia pracowników. Jeżeli Strefy miałyby możliwość ubiegania się o unijne dofinansowanie i proponowania takich szkoleń inwestorom to atrakcyjność SSE dla firm usługowych mogłaby wzrosnąć.

Jakie szkolenia są najbardziej potrzebne?

I ogólne i specjalistyczne. Szkolenia specjalistyczne stanowią o przewadze Polski. Polscy pracownicy mogą rozwiązań super precyzyjny problem. Większy problemem jest ze znalezieniem instytucji szkolącej.

Czym Polska może przyciągnąć? Czym wyróżniamy się na tle regionu?

Jak rozmawiamy z inwestorami to dzielimy nasze przewagi na 3 rodzaje. Pierwsze to jest niewątpliwie nasza uprzywilejowana lokalizacja w centrum Europy. Jest to istotne szczególnie dla firmy spoza Europy, dla których jesteśmy bramą do Unii Europejskiej i rynku 500 mln potencjalnych konsumentów. Firmy z Japonii i ze Stanów są zainteresowane tym, aby ulokować u nas produkcję i stąd sprzedawać produkty dla Europy Zachodniej. Z drugiej strony proszę pamiętać, że perspektywa rozwoju rynków wschodnich jest olbrzymia. Polska od zawsze miała dobre kontakty ze Wschodem i świetnie sobie radzi w relacjach dwustronnych i często jest uważana jako taka platforma. Stąd firmy chcą produkować w Polsce i sprzedawać te produkty na Wschód. Ponadto rynek polski jest jednym z największych w Europie, a na pewno największym w Europie Środkowo-Wschodniej. Polska to 38 mln konsumentów, Czechy i Słowacja to raptem 15 mln, a największy konkurent – Rumunia to 28 mln zł. Tak więc bez wątpienia jesteśmy rynkiem interesującym samym dla siebie, co najlepiej pokazał kryzys. To właśnie w trakcie kryzysu Polacy kupowali najwięcej. Polskie społeczeństwo bogaci się, a więc jest zainteresowane produktami, czasami luksusowymi, co przyciąga kolejnych producentów lub świadczących usługi, zainteresowanych rozwojem naszego rynku wewnętrznego. Drugim bardzo ważnym aspektem jest niewątpliwie sytuacja gospodarcza. Polska gospodarka rośnie i to dwu, trzykrotnie szybciej niż średnia europejska i to nawet w kryzysie. Podczas całego okresu transformacji nie mieliśmy negatywnego wzrostu. Najsłabszy wzrost, który pamiętam, to był na przełomie 200o roku i to był 1 proc. , a tak to zawsze mogliśmy się pochwalić wzrostem 3, 5 a nawet 7 proc. To rzeczywiście jest tygrys Europy Centralnej. Zaznaczył swoja obecność i rozwija się w dalszym stopniu. Mamy bardzo dobrze wykwalifikowanych pracowników, w tym 2 mln studentów i 0,5 mln absolwentów. Polacy mówią wieloma językami. Angielski jest powszechny wśród studentów, znajomość deklaruje 90 proc. Po drugie mamy już doświadczonych pracowników w różnych sektorach. W Polsce nie mieliśmy doczynienia z jedynym sektorem, ale tak naprawdę na przestrzeni wielu lat udało się rozwinąć kilka przemysłów: chemiczny, spożywczy, meblarski, lotniczy, motoryzacyjny, elektroniczny. Dzisiaj ta pula ludzi świetnie wykwalifikowanych jest dostępna na wyciągnięcie ręki. Oczywiście martwi poziom bezrobocia, bo fakt, że przekracza 13 proc. jest złym sygnałem dla gospodarki. Z drugiej jednak strony 2 mln ludzi bezrobotnych to jest potencjalne źródło pracowników dla przychodzących inwestorów. Zważywszy na fakt, że ponad 11 proc. z nich to ludzie z wyższym wykształceniem, a więc również ogromna szansa na znalezienie ludzi świetnie wykształconych. Trzecim komponentem, o którym mówimy, są zachęty inwestycyjne. Wśród zachęt pokazujemy dwa typy: bezpośrednie dotacje i te mogą pochodzić z budżetu państwa, jak i współfinansowanych ze środków unijnych. Drugim ważnym elementem są zwolnienia podatkowe. I tutaj na pewno wybijają się na palmę pierwszeństwa SSE z proponowanym zwolnieniem z podatku dochodowego. Innym zwolnieniem lokalnym jest zwolnienie z podatku od nieruchomości, które oferują władze lokalne. W tym kontekście Strefa jest zawsze prezentowanym elementem zachęt inwestycyjnych i w ogóle wizerunku Polski. Nie ma wątpliwości, że zawsze się chwalimy tym.

Czym różnią się polski zachęty inwestycyjne od czeskich, czy słowackich?


One są dosyć podobne. Ten katalog instrumentów nie może się różnić, bo nikt nie wymyśli tutaj Ameryki. Są to zwolnienia podatkowe, granty inwestycyjne, granty na zatrudnienie, granty szkoleniowe, czasami ziemia za przysłowiową złotówkę. Czasami dostarczanie infrastruktury w ramach pakietu. Jest to bardzo porównywalne z tym co może zaproponować Polska z pewnymi ograniczeniami. Różnimy się w wysokości wsparcia. W Polsce przeważa udział zwolnienienia w tej puli w stosunku do grantów inwestycyjnych, grantów gotówkowych. Dlaczego? O ile w ramach funduszy europejskich to wsparcie jest wysokie i może sięgać nawet 30 proc. nakładów kwalifikowanych w przypadku nowych inwestycji, a w przypadku projektów badawczo rozwojowych – maksymalnego pułapu pomocy publicznej w regionie, o tyle granty rządowe to jest ok 5-7 proc. kosztów kwalifikowanych w przypadku grantu na zatrudnienie i ok. 10 proc, przy czym to jest naprawdę maksimum, w przypadku grantu inwestycyjnego. Także mamy relatywnie niższy pułap gotówkowego wsparcia dla inwestorów. Bardzo porównywalne zwolnienie z podatku, bo to jakby uzupełnia tą pulę. Ważne jest to, że Polska, jako jeden z krajów gdzie PKB na głowę jest niższe od średniej europejskiej cieszy się największymi intensywnościami pomocy publicznej. Przeważająca część regionów może zaoferować aż 50 proc. intensywności pomocy publicznej. Jest kilka regionów, gdzie ta intensywność jest niższa, na poziomie 40 proc. i Mazowieckie z Warszawą, gdzie jest to 30 proc. Jeżeli chodzi o naszych sąsiadów, te kraje mają dużo wyższe PKB na głowę mieszkańca, więc te poziomy, które inwestor może uzyskać są dużo niższe. Zobaczymy jak sytuacja może wyglądać od 2014 roku, ale na razie Polska może się pochwalić tymi wysokimi progami, co jest niewątpliwie atrakcyjne.

Czy poprawa sytuacji gospodarczej w Europie Zachodniej będzie miała wpływ na inwestycje zagraniczne w Polsce?

Zdecydowanie tak. 60 proc. całego eksport pochodzi od firm z kapitałem zagranicznym. Cała niemalże produkcja jest eksportowa do krajów Europy Zachodniej. Oznacz to, że jeżeli tam poprawi się koniunktura i będzie wyższa siła nabywcza, to i u nas poprawi się sytuacja. Także zdecydowanie jeżeli się odbije Europa, to i odbije się Polska. Póki co, nie chcę się wypowiadać co do Europy, bo jest to jeszcze za wcześniej, ale na pewno cieszy odbicie w Stanach Zjednoczonych i to już się przekłada na zainteresowania inwestorów nowymi inwestycjami, nowymi planami, poszukiwaniem stabilnych lokalizacji właśnie w tej części Europy, oferującej wciąż relatywnie niższe koszty niż w porównaniu z Europą Zachodnią. Ja tutaj światełko w tunelu widzę dzisiaj jeśli chodzi o inwestycje ze Stanów Zjednoczonych, ale oczywiście gdyby Unia Europejska zanotował znaczący wzrost to przełoży się to na więcej inwestycji w Polsce, więcej zleceń produkcji w Polsce.

Czy przekłada się to na to z jakich krajów płynie najwięcej zapytań odnośnie inwestycji w Polsce?


Posłużę się tutaj listą projektów. Wśród 155 projektów, które obecnie obsługuje agencja, najwięcej pochodzi ze Stanów, to aż 46 projektów. Następnie Niemcy, bardzo duże zainteresowanie Chin. To wyniki działań promocyjnych na tym rynku, następna jest Wielka Brytania z 13 projektami. Francja, Belgia, Finlandia, Indie mają po 5-6 projektów. Dominująca jest zdecydowanie Ameryka oraz Chiny.

Jakie projekty będą cieszyły się w tym roku największą popularnością?


Jeśli chodzi o branże, to najpopularniejszy jest sektor usług nowoczesnych oraz branża motoryzacyjna. Zaraz za nimi największe zainteresowanie jest w branży badawczo-rozwojowej, ale również maszynowej, elektronicznej i chemicznej.

Jakie regiony mogą liczyć na najwięcej inwestycji?

Rozpatrywane regiony zależą od specyfiki projektu. Motoryzacja najchętniej lokuje się w południowych regionach Polski, firmy, które będą potrzebować infrastruktury morskiej będą lokować się na Północy. Jeżeli o firmy usługowe, to są w dalszym ciągu duże miasta, może Warszawa, Kraków i Wrocław trochę mniej, ale mniejsze miasta, nowe gwiazdy takie jak Łódź, Poznań, Szczecin, Trójmiasto oraz Opole, Radom, Toruń.

Jakie będą najciekawsze inwestycje, których możemy się spodziewać w tym roku?


Bardzo liczymy na inwestycje w sektorze motoryzacyjnym. Jak wiadomo informacje o zwolnieniach w Fiacie są niepokojące. Natomiast wydaje nam się, że Polska ma szanse pozyskiwać producentów komponentów do samochodów. Stąd też możemy się spodziewać wielkich reinwestycji. Mogę powiedzieć o firmie Valeo, dla tej firmy została rozszerzona niedawno krakowska SSE i wspomnę też o firmie o której chyba wszyscy już słyszeli w podstrefie Pomorskiej SSE we Wrocławku planuje zainwestować firma Rodia. To byłaby dobra inwestycja, która ma szansę przyciągnąć kilku podwykonawców i dostawców. Cieszą też inwestycje firmy Samsung. Firma posiada wielkie centrum badawczo-rozwojowo w Warszawie. Ostatnio podjęła decyzję o rozszerzeniu tego centrum w Warszawie, ale również rozszerzeniu maleńkiego do tej pory centrum w Poznaniu i utworzenie oddziału badawczo-rozwojowego w Łodzi.