Bez działania ze strony ukraińskiego udziałowca Stoczni Gdańskiej, rząd nie będzie mógł uratować stoczni, nawet gdyby chciał.

"Rzeczpospolita" dotarła do analizy przeprowadzonej przez UOKiK, z której wynika że dla stoczni nie ma praktycznie żadnego ratunku. Chodzi głównie o obawę, że zaangażowanie ze strony państwa może zostać uznane przez Komisję Europejską jako niedopuszczalna pomoc publiczna, co zaowocuje koniecznością oddania pieniędzy i upadkiem stoczni.

Wciąż toczy się konflikt między ARP a ukraińskim udziałowcem Gdańsk Shipyard Group (GSG). GSG domaga się od ARP pomocy, a Agencja twierdzi, że nie otrzymała od inwestora rozsądnego biznesplanu. "Rzeczpospolita" cytuje Jacka Łęskiego, rzecznika inwestora: "Jest jasne, że stocznia jest zagrożona upadłością. Ale w znacznej mierze wynika to z postawy ARP. Jesteśmy gotowi dołożyć pieniędzy, ale zakładu na pewno nie uratujemy sami".

Więcej w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej".