Rozmowa z Szymonem Sędkiem, pierwszym prezydentem Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, prawnikiem, działającym na rynku nieruchomości od początku lat 90. 

W 1995 roku objął Pan funkcję pierwszego prezydenta nowo utworzonej Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. Jak dziś z perspektywy dwóch dekad ocenia Pan rozwój tego sektora? Jakie były najważniejsze wydarzenia, co definiowało w tym czasie rynek nieruchomości?

Początkowo tworzyliśmy Polską Federację Pośredników w Obrocie Nieruchomościami, dopiero w 1997 roku zmieniliśmy nazwę na obecną, co także pokazuje pewną zmianę 
w sposobie myślenia. Działalność na rzecz jednej grupy zawodowej rozszerzyła się na kilka innych, obsługujących rynek nieruchomości. Te dwadzieścia lat to dobrze wykorzystany czas, choć mamy także na swoim koncie kilka utraconych szans, ale tak jest, kiedy człowiek dopiero się uczy, a uczyliśmy się wszyscy: prowadzący organizację i osoby w niej działające. To, czego nie mogliśmy przewidzieć, przed czym nie udało nam się uchronić, to skutki kryzysu na rynku nieruchomości. Co prawda w naszym kraju nie był on bardzo dotkliwy, ale dla naszej grupy zawodowej odczuwalny. To, co na pewno się udało, choć później na skutek działań polityków zostało zmienione, to współtworzona przez nas ustawa o gospodarce nieruchomościami. I nie mówię tu tylko o zapisach dotyczących licencji dla pośredników czy zarządców nieruchomości. Cała ustawa to było wydarzenie ważne, bo porządkujące pewien obszar prawa, odnoszący się właśnie do rynku nieruchomości. Niestety utrzymanie tych zapisów okazało się być poza naszymi możliwościami. Od początku bardzo dobrze rozwijała się też współpraca PFRN z organizacjami amerykańskimi. Już samo powstawanie stowarzyszeń i organizacji było inspirowane przez ekspertów z USA. Tam rynek nieruchomości jest bardzo ważnym elementem gospodarki. I część tamtejszych rozwiązań udało się zaadaptować na potrzeby polskiego rynku.

Przez ostatnie 20 lat rynek nieruchomości bardzo się zmienił. Również tu dużą rolę zaczęły odgrywać nowe technologie…

Zaskakująca dla mnie była szybkość i przyswajalność nowych technologii na potrzeby rynku nieruchomości. Pewne rzeczy się jednak nie zmienią, nie da się sprzedać mieszkania czy biura tylko i wyłącznie przez Internet. Trzeba do niego pójść, zobaczyć je, zabrać ze sobą klienta, pokazać mu całość, wytłumaczyć pewne rzeczy. Konieczne jest dobre połączenie tych dwóch sfer: działalności w rzeczywistości i tej wykorzystującej nowe technologie.

Jakie wyzwania stoją dziś przed PFRN? Czy czekają nas poważne zmiany?

Na pewno konieczny jest dalszy rozwój organizacji. Pierwsze wyzwanie to pokazanie jak można połączyć dwa światy: pracy w rzeczywistości i za pośrednictwem Internetu. Zaprezentowanie pewnych rozwiązań, stworzenie pewnych możliwości przyniesie korzyści dla pojedynczych firm, ale też dla funkcjonowania stowarzyszeń, organizacji i całego rynku nieruchomości. Druga sprawa to konsekwentne dążenie do tego, żeby głos środowiska był słyszalny. Przy deregulacji okazało się, że z tą słyszalnością są jednak problemy. I konieczne jest nie tylko wyrażanie opinii przez pojedynczych pośredników czy zarządców, ale zaangażowanie całego środowiska funkcjonującego na rynku nieruchomości. Potrzeba jedności wszystkich zawodów przy realizacji wspólnych haseł i wspólnych celów.