Wczoraj Władimir Putin stwierdził, że rosyjski koncern Gazprom powinien rozważyć budowę II nitki gazociągu Jamał–Europa, aby poprawić zaopatrzenie m.in. Polski. 

Jest to zaskakująca informacja, ponieważ Polska bardzo długo zabiegała o budowę tego gazociągu (miał być gotowy w 2001 r.) – jednak bezskutecznie. Zapewne właśnie dlatego polska strona podchodzi do sprawy z dużą ostrożnością. "Rzeczpospolita" cytuje ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego: "Zgoda lub jej brak na realizację takiego projektu powinna być uzależniona od ceny przesyłanego surowca oraz dostawców"”. Minister dodaje także, że biorąc pod uwagę spadek importu rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej, taki projekt nie byłby opłacalny.

Wczoraj pojawiły się także doniesienia dotyczące tego, że rozbudowa gazociągu miałaby dotyczyć Białorusi, a nie Polski. W projekt, który miałby obejmować nasz kraj, wątpi również Andrzej Szczęśniak, ekspert rynków paliw i gazu. Według niego popyt na gaz w Polsce jest zbyt niski, a co za tym idzie, rosyjskie propozycje są spóźnione co najmniej o 12 lat.

Jednak niektórzy uważają plany budowy II nitki gazociągu jamalskiego za jak najbardziej racjonalne. Ważne jest tylko to, na jakich warunkach będzie realizowana ta inwestycja. Tomasz Chmal (ekspert Instytutu Sobieskiego) zapewnia, że to przedsięwzięcie w żaden sposób nie hamowałoby innych inwestycji, np. budowy terminalu na skroplony gaz ziemny czy wydobycia gazu i ropy ze skał łupkowych.

Więcej w dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”.