Czym może inwestorów przyciągnąć miasto leżące na wschodzie Polski, z dużym zapleczem kapitału ludzkiego, ale bez rozbudowanej infrastruktury biurowej? Lublin waha się między BPO, innowacyjnymi branżami a przemysłem motoryzacyjnym.

- Wykonujemy ogromne inwestycje infrastrukturalne, korzystając ze środków europejskich po mistrzowsku. Samo miasto realizuje inwestycje na poziomie 2 miliardów złotych. Patrząc na naszych partnerów, czyli biznes, uczelnie, samorząd województwa, łącznie jest to aż 5 miliardów zł inwestowanych jest w tej chwili w Lublinie. To robi wrażenie – mówił prezydent Lublina, Krzysztof Żuk, w trakcie konferencji „Lublin – Gateway to Eastern Markets”.

Wśród najważniejszych inwestycji zrealizowanych w ostatnim czasie znajduje się Port Lotniczy Lublin, otwarty pod koniec 2012 roku. Lotnisko pozwoliło połączyć miasto z zagranicą oraz pozostałymi portami w Polsce, dzięki czemu inwestorzy łatwiej mogą znaleźć się w Lublinie.

- Bez lotniska ciężko byłoby rozważać lokowanie nowej fabryki w Lublinie – przyznaje Robert Bronisz z niemieckiej firmy ABM Greiffenberger, która rozpoczęła budowę zakładu na terenie podstrefy w Lublinie.

Lotnisko zyskało również znaczenie strategiczne w promocji miasta m.in. dzięki przyciąganiu turystów ze Skandynawii. Ok. 40 proc. lotów obsługiwanych przez lubelski port lotniczy odbywa się na linii Lublin-Oslo.

- Lubię chodzić po lotnisku i pytać się pasażerów o wrażenia z Lublina. Wielu z nich jest zaskoczonych tym jak atrakcyjne i tanie jest to miasto – podkreśla Ireneusz Dylczyk, dyrektor handlowy, Port Lotniczy Lublin.
 

Lublin planuje jednak przyciągać nie tylko turystów, ale i inwestorów. Ich też ma zachwycać jak tanie jest to miasto, ale nie pod względem ceny noclegu czy posiłku, a siły roboczej. Oznacza to nie tylko inwestycje w przemysły, ale przede wszystkim w centra usług wspólnych. W ostatnich latach drogą rozwoju dla średnich miast będących ośrodkami akademickimi był rozwój sektora BPO/SSC. Czy to może być szansą dla Lublina? Eksperci przyznają, że Lublin zalicza się do tzw. trzeciej grupy miast znajdujących się w kręgu zainteresowań branży nowoczesnych usług biznesowych.

- Pierwsza to główne ośrodki takie jak Kraków, Warszawa, Wrocław, czy Łódź. Do drugiej grupy zaliczają się m.in. Trójmiasto. Zapytań co do Lublina, zaliczającego się wraz z Bydgoszczą i Toruniem do trzeciej grup, nie ma tak wiele – przyznaje Jakub Sylwestrowicz, dyrektor w Dziale Reprezentacji Najemcy Jones Lang LaSalle.

Silnymi stronami miasta jest rozległe zaplecze akademickie. Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Marie Curie-Skłodowskiej, czy Politechnika Lubelska wraz z innymi uczelniami wyższymi zapewniają 90 tys. absolwentów. Głównie są to jednak studenci studiów humanistycznych, a nie bardziej poszukiwanych studiów technicznych. Dodatkowo miasto nie zapewnia sektorowi odpowiedniego zaplecza w postaci nowoczesnych powierzchni biurowych. Zgodnie z danymi firmy Jones Lang La Salle Lublin dysponuje ponad 90 tys. mkw. powierzchni biurowej, a kolejnych 30 tys. mkw. znajduje się w budowie. To nie wiele w porównaniu z takimi miastami jak Warszawa (4 mln mkw.), Poznań (292 tys. mkw.), czy chociażby Szczecin (108 tys. mkw.). Jednocześnie zapotrzebowanie na taką powierzchnię jest, o czym świadczy niski poziom pustostanów (6,7 proc.)

- W Lublinie ciężko jest o powierzchnie biurowe. Jest tu jeden duży gracz, a pozostałe powierzchnie to tzw. biurowce butikowe, nie oferujące wystarczającego metrażu – mówi Jakub Sylwestrowicz.

Szansą dla Lublina może być znalezienie niszy. Taką możliwość wykorzystało m.in. Trójmiasto, dzięki dużej liczbie absolwentów posługujących się językami skandynawskimi. Dzięki temu stolica Pomorza przyciąga inwestycje ze Skandynawii.

- Dobrze, aby miasto się wyprofilowało np. na outsourcing, ale dla polskich firm. Duże polskie koncerny również szukają oszczędności oraz centralizują różnego rodzaju usługi typu księgowość. Lublin pozwoliłby na obniżenie kosztów tych usług w obrębie Grupy – uzupełnia Marcin Nowak, dyrektor zarządzający w Capgemini Polska.

Jeśli zatem nie BPO, to co? Ryszard Petru, partner w firmie doradczej PwC, podkreśla, że jednym z głównych kierunków rozwoju Lublina  powinny być przyszłościowe i innowacyjne branże,  które określa jako wyjątkowe atrakcyjne i przyciągające inwestorów.

- Te „sexy” branże to m.in. biotechnologia, czy farmaceutyka – mówi Ryszard Petru.

Obecnie, obok branży biotechnologicznej, w Lublinie rozwija się branża IT, w szczególności firmy zajmujące się programami na smartfony, systemami dla banków i medycyny. Jednak miasto nie ogranicza się do biotechnologii i IT. Z pomocą unijnych środków w czerwcu 2014 roku zostanie ukończone Centrum B+R zajmujące się innowacyjnymi maszynami rolniczymi realizowane dla firmy R&D Centre INVENTOR.

Jednocześnie miasto, największy ośrodek przemysłowy w Polsce Wschodniej, stara się przywrócić do Lublina przemysł, zwłaszcza ten motoryzacyjny. Branża motoryzacyjna zaczęła rozwijać się w Lublinie jeszcze przed II wojną światową. W erę nowoczesnych samochodów Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie weszła w 1995 roku, kiedy podpisano umowę z koreańskim koncernem Daewoo. Jednak okres prosperity nie trwał długo i w 2001 roku ogłoszono upadłość Daewoo Motor Polska. Po fabryce został olbrzymi teren pofabryczny.

- Zależy nam na odbudowaniu w mieście przemysłu motoryzacyjnego, ale należy wspomnieć, że na terenach dawnych zakładów Daewoo pracuje obecnie ok. 4 tys. osób. To więcej niż w czasach świetności koreańskiego koncernu – zaznacza Mariusz Sagan, dyrektor Wydziału Strategii i Obsługi Inwestorów Urzędu Miasta Lublin.

Lublin przyciąga również inwestycje przemysłowe dzięki działającej w mieście podstrefie Mieleckiej Specjalnej Strefy Ekonomcznej, która zajmuje ponad 118 ha. W ostatnich miesiącach zainwestowały tam takie firmy jak Lift-Service, produkująca dźwigi osobowe, Europiek, czy Medi-Sept.

Jak zachęcić zatem inwestorów do Lublina? Okazuje się, że nie zawsze najważniejsze są czynniki obiektywne, szczególnie kiedy inwestorzy rozglądają się za miastami o podobnej wielkości i reprezentującymi zbliżone zalety.

- Potencjalni inwestorzy często przyjeżdżają do miasta na 3-4 godziny, dlatego pierwsze wrażenie jest kluczowe. W tym czasie mogą przejść się po rynku, czy porozmawiać z kilkoma mądrymi osobami. Porównują wtedy, czy lepsze piwo jest w Rydze, Pradze czy w Lublinie. A wiemy, że Perła jest najlepsza  - mówi Anna Wójt, menedżer w PwC.
 

Z kolei Anna Polak-Kicińska członek zarządu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych uważa, że miasto świetnie się promuje na arenie międzynarodowej. Jako przykład podaje wystąpienie przedstawiciela UM Lublin w Londynie na konferencji poświęconej logistyce, która zainteresowała m.in. przedstawicieli Amazonu. Natomiast przedsiębiorcy podkreślają, że najważniejsze się, aby potencjalni inwestorzy mieli okazję porozmawiać z już działającymi w mieście firmami.
 

- Dla zagranicznego inwestora najważniejsze jest to, by w ogóle zauważył, że Lublin istnieje. Musimy pamiętać, że rozpatruje on nie tylko możliwość inwestycji w Polsce, ale cały obszar Europy Wschodniej. Ważne jest również, aby w prezentacji miasta brali udział inwestorzy już działający na jego terenie. Biznes lubi rozmawiać z biznesem – podkreśla Robert Bronisz z niemieckiej firmy ABM Greiffenberger, budującej fabrykę w Lublinie.
 

Waldemar Caban, wiceprezes zarządu GT85 Polska, podkreśla znaczenie dobrej współpracy miasta z inwestorem.

- Działamy w Lublinie od 15 lat i przez pierwszych 10 zastanawialiśmy się nad przeniesieniem na Zachód Polski. Jednak widzimy od kilku lat zmianę i chęć współpracy ze strony władz miasta – opowiada Waldemar  Caban.