Boom na inwestycje fotowoltaiczne widoczny jest także na poziomie samorządów. Coraz więcej wójtów, burmistrzów, starostów decyduje się na takie rozwiązanie, licząc na oszczędności w rachunkach za prąd, a także poprawę czystości powietrza. Lokalni urzędnicy mają jednak obawy, związane z aktualnie procedowaną zmianą systemu opustów w rozliczeniu energii z instalacji PV.
Od kilku lat kolejne gminy, powiaty i miasta chwalą się ekoinwestycjami, mającymi na celu oszczędności w utrzymaniu swoich mieszkań i budynków, a także poprawy lokalnego klimatu. Wiele z nich, korzystając z państwowych, regionalnych i unijnych dofinansowań oraz systemów wsparcia, zdecydowało się na instalacje fotowoltaiczne. Wraz z rosnącą rok do roku koniunkturą na lokalne ekoinwestycje, pojawił się jednak problem związany z nagłą zmianą systemu opustów, które wejdą w życie w 2022 r.
Podkarpacie prymusem
Od 2016 roku Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Rzeszowie na swoich budynkach i trenach stawia instalacje fotowoltaiczne. Miesiąc temu spółka poinformowała o zainwestowaniu w sześć nowych instalacji. W sumie urzędnicy szacują, że dzięki pięcioletnim inwestycjom w farmy fotowoltaiczne miejskiemu budżetowi udało się zaoszczędzić dotąd na rachunkach za prąd już 3,5 mln zł. Co więcej, pozwalają one na ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery o 1427 ton rocznie.
Reklama
Reklama
– Odpowiedzialny i oszczędny gospodarz gminny powinien minimalizować koszty związane z rachunkami za prąd, a także z kosztami związanymi z zanieczyszczeniem środowiska. W obu tych sprawach fotowoltaika przynosi realne i długofalowe korzyści. Dlatego, z oczywistych względów, coraz więcej gmin i powiatów po nią sięga. – mówi Jakub Jadziewicz, Członek Zarządu Alians OZE.
Na miejskie farmy fotowoltaiczne stawiają też urzędnicy w Wałbrzychu. Na początku października br. tamtejsze Miejskie Zakład Usług Komunalnych ogłosiły inwestycję w 20 tysięcy ogniw PV, które pokryją teren o wielkości 1 ha. Wyprodukują one prąd o mocy 2 MW. Koszt projektu to ponad 15 mln zł, z czego 7 mln zł udało się pozyskać z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Dolnośląskiego 2014-2020.
Ekoinnowacje w cenie
O krok dalej w ekoinwestycjach idą samorządy decydujące się na nowatorskie rozwiązania z wykorzystanie instalacji PV. W gminie Iława nad Nysą powstała inteligentna ławka zasilana panelami słonecznymi. Można w niej naładować np. telefon i skorzystać z internetu wifi. Ponadto świetlica wiejska będzie ogrzewana piecem elektrycznym, a prąd do niego zapewni fotowoltaika.
Reklama
Jeszcze większą pomysłowością wykazali się urzędnicy we wspomnianym Rzeszowie. Na jednej z ulic postawiono solarną wiatę przystankową. Oprócz tego, że posiada ładowarkę do telefonu i mobilny internet, jest ona także podgrzewana. Do tego wiatę wyposażono w defibrylator oraz instrukcję udzielania pierwszej pomocy.
– Fotowoltaika znakomicie łączy się z innymi urządzeniami elektrycznymi produkującymi tanią i czystą energię, np. pompami ciepła czy kotłami elektrycznymi. Daje to spory komfort lokalnym urzędnikom w wyborze odpowiednich dla samorządowców rozwiązań. – dodaje Jakub Jadziewicz.
Rosnący niepokój gmin
Istnieje uzasadniona obawa, że od nowego roku wraz ze zmianą systemu opustów inwestycje samorządowców w fotowoltaikę, wyhamują. Podczas ostatniego posiedzenia sejmowej podkomisji ds. zmiany ustawy o OZE, niepokój w tej sprawie wyrazili m.in. włodarze z Nowego Targu, Janowa Lubelskiego oraz gmin z Wielkopolski. Urzędnicy przekonywali, że zamieszanie spowodowane nagłym procedowaniem zmian prawnych już skutkuje tym, że część mieszkańców wycofuje się z ekoinwestycji. Dlatego postulują do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o przesunięcie wprowadzenia zmian o rok. Widząc jednak determinację legislacyjną tego resortu, niewiele wskazuje na to, aby do tego doszło.
– Najgorszy dla otoczenia rynkowego i samych odbiorców rozwiązań jest brak wiedzy, kiedy i w jakim kształcie ostatecznie nowe przepisy wejdą w życie. Z punktu widzenia lokalnych programów ekoinwestycyjnych i systemów wsparcia jest to duży kłopot. Przykładowo jeśli dany projekt musi mieć 50 chętnych, a gmina pozyska tylko połowę, środki wojewódzkie czy unijne przepadną. Niektórzy mieszkańcy już się wycofują, bo liczyli, że w kolejnych latach będą mogli korzystać z atrakcyjnych warunków opustów. – wyjaśnia Jakub Jadziewicz.