Wiele wskazuje na to, że Ministerstwo Gospodarki jest bliskie przełamania rządowego impasu i przedłużenia działalności stref. Do tej pory przyjęcie odpowiedniego rozporządzenia blokował minister finansów. 

Z analiz wynika, że okres zwrotu z inwestycji w wielu przypadkach jest dłuższy niż 9 lat. Dlatego wielu potencjalnych inwestorów, znając obecne realia nie decyduje się na inwestycje w strefach.

Janusz Piechociński podpisał pismo kierujące rozporządzenie o przedłużeniu działalności SSE do 2026 roku na posiedzenie rządu. Odbędzie się ono 22 stycznia.

To zwolnienia z podatków CIT i PIT są solą w oku ministra finansów i powodem, dla którego zgłosił zastrzeżenia, co do celowości przedłużenia terminu działania stref.

Dominik Radziwiłł, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, wyjaśnił, że ministerstwo wstrzymywało się z decyzją do czasu otrzymania od Ministerstwa Gospodarki analizy skutków finansowych przedłużenia działalności stref. O te same dane, również bezskutecznie, wnioskowała Najwyższa Izba Kontroli w 2010 r.

Wszystko wskazuje jednak, że obecny spór w rządzie zostanie szybko wyjaśniony.

– Wierzę, że jest szansa na decyzję o przedłużeniu istnienia SSE w I kwartale tego roku. Nie będzie to raczej decyzja o bezterminowym przedłużeniu istnienia SSE, ale sądzę, że uda się wprowadzić do poszczególnych rozporządzeń strefowych wydłużenia ich działania do 2026 roku. Wiem, że działania w MG są zakrojone na szeroką skalę i już mocno zaawansowane. Sądzę więc, że I, II kwartał to będzie ten czas, kiedy będziemy mieć dobrą wiadomość dla inwestorów – powiedziała Iwona Chojnowska-Haponik, dyrektor departamentu inwestycji zagranicznych PAIiIZ, jeszcze przed ustaleniem agendy Rady Ministrów na 22 stycznia.

Przy okazji, krokiem w dobrą stronę byłoby uproszczenie systemu podatkowego. Prawie połowa pytanych przez KPMG w zeszłym roku skarżyła się na zbyt skomplikowane rozliczenie ulgi i niejednolitą praktykę organów podatkowych. Aż 63 proc. chciałoby dodatkowego rozszerzenia zakresu przedmiotowego i czasowego wykorzystania ulgi podatkowej.

Wojna o strefy

Na razie jednak cała uwaga jest skupiona na elementarnej kwestii sensu istnienia SSE. Ministerstwo Gospodarki pod koniec zeszłego roku zaczęło intensywny proces rozszerzeń – na przełomie roku pomorska strefa powiększyła się o 57 ha, a pod koniec stycznia krakowskiej SSE przybędzie dodatkowe 90 ha. Łącznie zakłada się, że te dwa rozszerzenia przyniosą 3 tys. miejsc pracy.

Wcześniej zmieniono granice stref wałbrzyskiej i legnickiej. W niedługiej przyszłości ma zapaść decyzja odnośnie strefy łódzkiej. Ministerstwo Gospodarki przygotowuje się także do rozszerzenia stref mieleckiej i kostrzyńsko-słubickiej. Potem ma przyjść kolej na: kamiennogórską, katowicką, starachowicką, suwalską oraz warmińsko-mazurską.

W październiku były wicepremier Waldemar Pawlak chciał utworzyć zupełnie nową SSE na Opolszczyźnie, ale próba się nie udała. Nowa strefa miałaby być częścią specjalnej strefy demograficznej (Opole jest regionem najbardziej dotkniętym depopulacją w Polsce). – Nie chcę was martwić, ale w tej chwili minister Rostowski w ogóle odnosi się krytycznie do instrumentu, jakim jest specjalna strefa ekonomiczna. (...) Nie rozumiem w ogóle dlaczego – mówił w Opolu na zjeździe sprawozdawczo-wyborczym PSL Waldemar Pawlak.

Wg byłego wicepremiera inwestycjami w Opolu był zainteresowany m. in. Mercedes, ale niemiecki koncern w końcu zdecydował się na Węgry, bo tereny polskie nie były dobrze przygotowane.

Strefy zaczynają robić międzynarodową karierę. W ubiegłym roku powstanie nowych SSE w Niemczech i na terenie UE zaproponowała kanclerz Angela Merkel. Razem ze zmianami w szkolnictwie i reformą rynku pracy strefy miałaby być odpowiedzią na kryzys męczący UE. 

Brak szybkiej reakcji

Tymczasem w Polsce coraz widoczniejsza jest niepewność inwestorów, spowodowana brakiem rządowej decyzji. Już w połowie zeszłego roku "przedstawiciele SSE podkreślali, że obecnie wykorzystuje się ok. 61 proc. obszaru stref i wobec niepewnej ich przyszłości nikłe są szanse na zagospodarowanie pozostałej części, gdyż okres zwrotu zainwestowanego kapitału jest często dłuższy niż 8 lat, pozostałych do planowanego terminu wygaszenia stref" – raportował senator PO, Leszek Czarnobaj, zajmujący się kwestią SSE w parlamencie.

Rząd także już od roku zdawał sobie sprawę z wstrzymania części inwestycji. – Zaobserwowaliśmy trend, w którym wyczuwalne było przesuniecie zwolnienia podatkowego w ramach SSE na dalszy plan w procesie wyboru lokalizacji. Wynikało to z faktu, że biorąc pod uwagę duże koszty inwestycji, kilkuletni program realizacji projektów oraz presję rynkową ograniczającą rentowność w wielu branżach, efektywny czas na skorzystanie ze zwolnienia skracał się niekiedy nawet do 3 lat poprzedzających rok 2020 – alarmowało w raporcie z ubiegłego roku Ministerstwo Gospodarki i E&Y.

Na szczęście wg analiz sytuacja nie jest tragiczna ani nieodwracalna – mimo że z każdym miesiącem gorsza. Wg ekspertów realny spadek inwestycji zaobserwujemy na początku 2014 r. – do tego terminu rząd obowiązkowo powinien rozwiązać kwestię ważności specjalnych stref.

Nowe inwestycje

W nowe inwestycje w SSE do 2015 r. planuje 58 proc. przedsiębiorców prowadzących działalność w SSE. Inwestorzy zapytani o skłonność do inwestycji przy założeniu, że SSE będą funkcjonować do końca 2026 r. wykazali zainteresowanie większe o 15 proc. Wydłużenie okresu funkcjonowania stref o 6 lat mogłoby spowodować łączny wzrost nakładów inwestycyjnych nawet o 40 mld zł – wynika z analiz KPMG z 2012 roku.

Na razie dla inwestorów jest za wcześnie, żeby myśleć w dłuższej perspektywie czasowej. Jeżeli działalność stref zostałaby wydłużona bezterminowo, zainteresowanie inwestycjami wyraziło tylko 2 proc. przedsiębiorców więcej.

Inne wyniki przedstawił E&Y – wg ich analiz w obecnych warunkach nowe inwestycje planuje 48 proc. przedsiębiorców, a po wydłużeniu terminu ważności SSE ta liczba zwiększyłaby się aż do 81 proc.

Wg KPMG najbardziej chętni do inwestowania w razie wydłużenia działalności stref są przedsiębiorcy z Warmińsko-Mazurskiej SSE. Ponad 91 proc. z nich myślałoby o zwiększeniu nakładów. Ponad 80 ankietowanych proc. chce inwestować także w strefach katowickiej, kostrzyńsko-słubickiej, łódzkiej, mieleckiej oraz starachowickiej. Natomiast tylko 44 proc. Inwestorów rozważałoby reinwestycje w strefie Kamiennogórskiej – jest to jedyna strefa, gdzie przeczące odpowiedzi przeważają. Mało entuzjastyczne są także firmy w pomorskiej (50 proc.) oraz słupskiej (57 proc.).

96,7 proc. Badanych przez E&Y jako główną korzyść inwestowania w specjalne strefy wskazało zwolnienie z podatku dochodowego. Kolejne wskazane zalety to m.in. prosta procedura pozyskania gruntu, dobra współpraca z samorządem i wsparcie zarządzającego SSE – ale żadna z tych dodatkowych korzyści nie uzyskała więcej niż 50 proc. wskazań.

SSE w zwierciadle

SSE mają w mediach dobrą passę i rzadko mówi się o negatywnych konsekwencjach ich istnienia. Często powtarzane dane, dotyczące m.in.  ilości utworzonych miejsc pracy i zainwestowanego w strefy kapitału nie są w pełni miarodajne. Choć obecny spór między ministerstwami jest zdominowany przez kwestie makroekonmiczne, strefy generują także kilka efektów niekorzystnych głównie dla lokalnych gospodarek.

Działalność SSE wiążę się z powstaniem tzw. jałowego biegu – część firm zaczęłaby działalność gospodarczą nawet bez preferencyjnego opodatkowania – udostępnienie im ulg zmniejsza jedynie dochody budżetu państwa.

Drugim negatywnym aspektem jest segmentaryzacja procesu produkcji. Producenci mają możliwość ulokowania centrów badawczych i centrali firmy poza strefą, podczas gdy w samej SSE utworzą sam zakład produkcyjny – czyli niskopłatne miejsca pracy dla niewykwalifikowanych pracowników. Konsekwencje realizacji inwestycji w tym modelu są wyłącznie negatywne.

Specjalne strefy naruszają także zasady wolnego rynku. Po pierwsze spada konkurencyjność gmin, które nie posiadają obszarów umożliwiających uzyskanie ulg przez przedsiębiorców. Po drugie producenci ponoszący niższe koszta produkcji mogą zredukować cenę do poziomu, który spowoduje upadek okolicznych zakładów, nie posiadających preferencyjnego opodatkowania.

Do tego wysoka koncentracja przemysłu, może niekorzystnie wpływać na lokalne środowiska.

Większości tych konsekwencji można zapobiegać przez odpowiednią politykę wydawania zezwoleń na działalność w strefach i (obowiązujący obecnie) system ograniczenia przedmiotowego ulgi podatkowej. Dlatego działalność stref musi być uregulowana w sposób przemyślany. Obecnie są najbardziej potrzebne na terenach gdzie istnieje bezrobocie strukturalne, upadają duże firmy należące do starych branż – i taką linię rozwoju w długiej perspektywie prawdopodobnie przyjmie rząd.