W 2015 roku wartość transakcji na rynku terenów inwestycyjnych ma szanse na wzrosty. Z kolei sprzedaż nieruchomości komercyjnych powinna utrzymać się na podobnej wysokości, co w 2014 roku.

W 2014 r. inwestorzy kupili tereny o łącznej wartości ok. 1,85 mld zł. To największa wartość transakcji na rynku gruntów pod inwestycje od 2006 r. Najpopularniejsze okazały się grunty przeznaczone pod projekty mieszkaniowe, na które przypadło 75 proc. zainwestowanego kapitału. Udział transakcji zakupu gruntów pod zabudowę biurowo-handlową wyniósł 15 proc., a magazynową – 10 proc. Największą popularnością cieszą się tereny inwestycyjne w Warszawie – zawarto tam 80 proc. transakcji.

– Prognozujemy, że w 2015 roku utrzyma się wysoka dynamika zakupów na rynkach nieruchomości mieszkaniowych i magazynowych, szczególnie w Warszawie, Wrocławiu, Trójmieście oraz Krakowie. W dalszej kolejności znajdują się Poznań i Łódź. Zainteresowanie gruntami pod inwestycje biurowe będzie natomiast dużo mniejsze. Uważam, że istnieje szansa na znaczne przekroczenie wartości transakcji z roku ubiegłego. Sam rynek mieszkaniowy powinien wygenerować transakcje o wartości ok. 1,5 mld zł – prognozuje Emil Domeracki z działu Doradztwa Inwestycyjnego Colliers International.

Chętnych na działki, zwłaszcza pod projekty mieszkaniowe, jest coraz więcej. To powoduje, że skraca się czas przeznaczony na due dilligence, nawet do kilku tygodni. To również powoduje, że zawiera się coraz więcej transakcji gotówkowych.

- To jednak nie oznacza, że mamy do czynienia z przegrzaniem rynku podobnym do tego sprzed 2008 r. Inwestorzy powinni w odpowiednim momencie wyhamować – uważa Emil Domeracki.

Zainteresowaniem zaczynają się cieszyć nawet bardziej problematyczne działki, z liniami wysokiego napięcia, czy zadrzewione. Inwestorzy patrzą również coraz bardziej łakomym wzrokiem na działki na warszawskiej Pradze, zarówno w okolicach węzła Marsa, jak i wzdłuż II linii metra.

Deweloperzy magazynowi gotowi na ryzyko

Dużym zainteresowaniem będą cieszyły się, oprócz terenów mieszkaniowych, głównie grunty pod obiekty magazynowo-logistyczne. Pojawiania się zainteresowanie nowymi lokalizacjami.

- W 2014 r. inwestorzy najczęściej pytali o dostępne grunty w Poznaniu oraz na Dolnym i Górnym Śląsku. Z kolei w 2015 r. spodziewamy się zwiększonego zainteresowania terenami w regionie okolic Warszawy – mówi Agata Zając, koordynator ds. Gruntów Inwestycyjnych, JLL.

Inwestorzy powoli odchodzą również od zakupów celowych (pod obiekty typu built-to-suit) na rzecz zakupów spekulacyjnych.

- W 2014 r. można było zauważyć znaczącą zmianę w strategiach deweloperów, którzy zachęceni mocnym popytem i pozytywnymi perspektywami rozwoju rynku powrócili do zakupów gruntów na zasadach spekulacyjnych. Takiej aktywności nie rejestrowaliśmy od roku 2007. Co ciekawe, firmy wykazywały zainteresowanie zakupami nie tylko w wiodących lokalizacjach, ale również na mniej rozwiniętych rynkach magazynowych – w Lublinie, Rzeszowie, Bydgoszczy, Toruniu czy Białymstoku. Kolejnym czynnikiem generującym zapotrzebowanie na grunty inwestycyjne, szczególnie te objęte działalnością Specjalnych Stref Ekonomicznych, była zmiana z dniem 1 lipca 2014 r. zasad przyznawania pomocy regionalnej. Przyczyniła się ona do zwiększonego zainteresowania działkami w I półroczu – uzupełnia Agata Zając.

Chętni nie mają czego kupić

Na rynku nieruchomości komercyjnych panuje ruch. Według danych Colliers w 2014 roku zawarto 64 transakcje inwestycyjne (w 2013 r.: 66). Przeciętna wartość pojedynczej transakcji wyniosła 50 mln euro. 11 transakcji opiewało na kwotę powyżej 100 mln euro (w tym znalazło się siedem transakcji portfelowych). W sumie zawarto transakcje o wartości 3,18 mld euro, dzięki czemu Polska została regionalnym liderem z 30 proc. udziałem w rynku. Rośnie również znaczenie miast regionalnych. Ich udział w skali całego kraju wyniósł ok. 60 proc. Wyróżniła się zwłaszcza sprzedaż Poznań City Center (225 mln euro) oraz Focus Park Bydgoszcz (112 mln euro).

Przeszkodą w dalszym rozwoju rynku może być  brak interesujących dla inwestorów obiektów, zwłaszcza w Warszawie. To spowoduje wzrost zainteresowania i cen na rynkach regionalnych.

– Spodziewamy się, że w 2015 roku wartość transakcji inwestycyjnych będzie zbliżona do osiągniętej w zeszłym roku. Wiele będzie zależało od dostępności nieruchomości na sprzedaż. W ubiegłym roku na każdy obiekt przypadało kilku zainteresowanych. W ostatnich latach odbyło się wiele transakcji, dlatego inwestorzy nie chcą sprzedawać swoich nabytków, ponieważ nie ma innych projektów, w które można by zainwestować  uzyskane środki – mówi Piotr Mirowski, partner i dyrektor Działu Doradztwa Inwestycyjnego Colliers International.

Niska podaż powoduje, że zwiększa się zainteresowanie kupnem będących w fazie przygotowań do budowy obiektów. Przykładem takiej transakcji jest grudniowy zakup biurowca Dominikański we Wrocławiu przez fundusz Union Investment. Biurowiec powinien być gotowy latem tego roku.

- Inwestorzy chcą szybko zabezpieczyć kupno budynku. Ostatnio takie działania obserwowaliśmy jeszcze przed upadkiem Lehman Brothers – podkreśla Piotr Mirowski.

W 2014 roku kapitał inwestycyjny pochodził głównie z Niemiec, USA i Wielkiej Brytanii. Wśród aktywnych nabywców znalazły się takie podmioty, jak: Blackstone, Starwood, Segro, Prologis, Hillwood, WP Carey, Hines czy Resolution. Największym inwestorem okazał się Deutsche Asset & Wealth Management (dawniej RREEF), który nabył nieruchomości o łącznej wartości 0,5 mld euro, w tym w Warszawie m.in. biurowiec Rondo 1 i biurowiec Metropolitan. Jednocześnie warto odnotować, że udział niemieckich funduszy inwestycyjnych, które tradycyjnie zdominowały rynek, był niższy niż w poprzednich latach. Powodem są limity koncentracji, wzrost konkurencji oraz ograniczona dostępność najlepszych nieruchomości na sprzedaż. Z kolei rośnie zaangażowanie polskiego kapitału, ale jego udział wciąż pozostaje na niskim poziomie. Wśród aktywnych krajowych inwestorów warto odnotować Reino Partners oraz PZU.
 
– W 2015 roku oczekujemy (wśród kupujących) dalszego napływu kapitału ze Stanów Zjednoczonych, jak również nowych inwestorów z Kanady, Australii, Korei, Chin i Singapuru – komentuje Piotr Mirowski.

Jednocześnie Polska może zacząć obawiać się konkurencji ze strony Hiszpanii i Portugalii, które powoli wychodzą z kryzysu i przyciągają inwestorów niskimi cenami i większą rozpoznawalnością.