Za mało zachęt inwestycyjnych, skomplikowane prawo podatkowe i nieelastyczne prawo pracy – to główne bariery inwestycyjne w Polsce wymieniane przez firmy zagraniczne.

Inwestorzy zagraniczni chętnie wybierają Polskę, doceniając stabilność gospodarczą kraju, duży i silny rynek wewnętrzny, wykształcone kadry oraz atrakcyjny system zachęt inwestycyjnych. Istnieją jednak pewne bariery, które mogą ograniczać napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) do Polski.

Polska Agencja Inwestycji Zagranicznych, w ramach opieki poinwestycyjnej, zebrała opinie inwestorów działających już w Polsce na temat przeszkód w prowadzeniu działalności gospodarczej. Na ich podstawie powstał raport o barierach inwestycyjnych w Polsce. Raport koncentruje się na trzech obszarach: barierach związanych z systemem zachęt inwestycyjnych, dotyczących prawa pracy oraz z zakresu podatków.

Jedną z poważniejszych barier są problemy z systemem zachęt inwestycyjnych. Zachęty inwestycyjne są jednym z istotnych elementów branych pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o lokalizacji inwestycji w danym kraju. Polska oferuje m.in. granty rządowe z Programu wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki polskiej w latach 2011-2020, fundusze strukturalne oraz zachęty w specjalnych strefach ekonomicznych.

Najbardziej dostrzegalne przez inwestorów zagranicznych utrudnienia w zakresie dotacji rządowych dotyczą ograniczeń w przypadku łączenia tej formy wsparcia z innymi zachętami, zbyt wysokie kryteria umożliwiające ubieganie się o wsparcie (szczególnie dla przedsięwzięć w sektorze B+R) zbyt długie procedury przyznawania wsparcia oraz ograniczony budżet. Przy dużej konkurencji o zagranicznych inwestorów rządowe wsparcie może być decydującym czynnikiem.

- Słowacja jest w stanie wesprzeć inwestora dofinansowaniem na poziomie 40 proc. inwestycji, Polska – na poziomie 6 proc. - mówi Sławomir Majman, prezes PAIiIZ-u.

W obszarze funduszy strukturalnych inwestorzy skarżą się m.in. na niski poziom dostępności informacji o konkursach, przekraczanie terminów oceny, biurokratyczny sposób rozliczania dotacji, stosowanie „zasady konkurencyjności” przy zamówieniach środków trwałych przez podmioty, które nie są zobowiązane do stosowania prawa zamówień publicznych oraz problemy związane z ocenami środowiskowymi.

- Mamy atrakcyjne otoczenie biznesu i bardzo korzystny stosunek jakości siły roboczej do jej ceny, ale bez dobrego systemu zachęt nie będziemy w stanie przyciągnąć inwestorów samą atrakcyjnością kraju bez wisienki na torcie jaką są zachęty inwestycyjne – mówi Łukasz Karpiesiuk z kancelarii Baker&McKenzie.

W zakresie funkcjonowania specjalnych stref ekonomicznych najwięcej negatywnych opinii dotyczyło ograniczenia ich działalności do 2020 roku, rygorystycznych warunków włączania gruntów prywatnych do obszaru stref, braku możliwości rozliczania strat z działalności strefowej oraz zbyt małej elastyczności zezwoleń strefowych.

- Formalnie SSE mają egzystować do 2020 roku, ale premier Waldemar Pawlak zadeklarował, ze strefy będą istniały bezterminowo, gdyż nie ma żadnych przeszkód natury prawnej. Wierzę, że to uspokoi wielu inwestorów – dodaje prezes PAIiIZ-u, Sławomir Majman.

Inwestorzy podkreślają również bariery w zakresie prawa pracy, które określają jako niekonkurencyjne w porównaniu z zagranicznymi regulacjami. Wśród najbardziej krytykowanych rozwiązań wymieniali problemy związane ze stosowaniem „doby pracowniczej”, krótkie okresy rozliczeniowe, brak indywidualnych kont czasu pracy, niekorzystne przepisy związane z zasadami płatności za godziny nadliczbowe oraz brak możliwości pracy zatrudnionych w sektorze usług nowoczesnych w niedziele i święta. Ich zdaniem konieczne jest dostosowanie czasu i organizacji pracy do rzeczywistych potrzeb pracodawców.

- Firmy działające w obszarze usług obecnie zatrudniają ponad 80 tysięcy osób, zwłaszcza absolwentów szkół wyższych, wśród których odsetek bezrobotnych był bardzo wysoki, dlatego tym bardziej warto inwestować w rozwój tego sektora – uważa Łukasz Karpiesiuk.

Rafał Fabisiak z Volkswagen Poznań pole do zmian widzi w tych przepisach, które w polskim prawie pracy są zbyt restrykcyjne w porównaniu z regulacjami w innych krajach europejskich, np. dotyczące czasu pracy. - Inwestor zagraniczny ocenia bardzo mocno zdolność dalszego rozwoju firmy w Polsce przez możliwość elastycznego reagowania na pojawiające się problemy. Złagodzenie prawa pracy pozwoliłoby zamrozić firmę do czasu, kiedy pojawią się lepsze warunki do inwestowania - wyjaśnia.

Maciej Grelowski, przewodniczący Rady Business Centre Club zauważył, iż potrzebna jest fundamentalna zmiana sposobu stanowienia prawa. - Należy wyeliminować grupy interesów wymieszane z interesami polityków i zabarwione populistycznymi zachowaniami – podkreśla.

Podobne spostrzeżenia ma Marek Zuber, ekonomista. - Wszystkie zagraniczne firmy, z którymi współpracuję, zaniepokoiło podniesienie składki rentowej. Pomijając kwestię obniżenia deficytu, ten ruch zmienia zupełnie realia prowadzeni działalności w Polsce - dodaje.

Eksperci wymieniają jeszcze więcej barier dla BIZ m.in. przewlekłość postępowania sądowego, brak miejscowych planów zagospodarowania terenu oraz prawa budowlanego.

- W Luksemburgu budowa hali fabrycznej trwa 3 tygodnie i wymaga 11 pozwoleń, w Polsce to 9 miesięcy i aż 38 pozwoleń – zwraca uwagę Marek Zuber.

Inwestorzy zwracają także uwagę na problem z brakiem wysoko wykwalifikowanych robotników. - Z naszego punktu widzenia największym problemem jest dostępność konkretnej siły roboczej: średniego szczebla technicznego - Rafał Fabisiak przybliżył problem, na który natknął się reprezentowany przez niego Volkswagen Poznań.

To co zmieniło się w ciągu ostatnich lat to fakt, iż inwestorzy zagraniczni natykają się na te same problemy co polscy przedsiębiorcy. Coraz mniejszym problemem staje się zaś współpraca z administracją centralną oraz brak dostępu do niezbędnej infrastruktury.

Eksperci nie wierzą, że istniejące bariery mogą zostać szybko zniesione, jednak najłatwiej można rozwiązać problemy związane z prawem pracy oraz zwiększyć granty rządowe dla inwestycji zagranicznych, tym bardziej, iż koszt stworzenia miejsca pracy przez rząd jest pięć razy wyższy, niż przez prywatnego przedsiębiorcę. Dobrym rozwiązaniem byłoby również informowanie inwestorów o planowanych działaniach rządu np. w kwestii podniesienia podatków, czy składki emerytalnej.