Z Teresą Kamińską, prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, rozmawia Marta Śniegocka.

Jak ocenia Pani pierwsze półrocze 2013 roku w Pomorskiej SSE? Czy liczba i wartość projektów zwiększyła się, czy zmniejszyła w porównaniu z analogicznym okresem 2012 roku?

Możemy się już pochwalić danymi na koniec sierpnia tego roku. Jest dobrze, bo mimo kryzysu są identyczne, jak na koniec sierpnia ubiegłego roku. Jednocześnie czekamy na wydanie przez rząd kolejnych zezwoleń na działalność w PSSE, bo w całym tym roku spodziewamy się ich większej liczby niż w ubiegłym, a co za tym idzie i nowych miejsc pracy i poziomu inwestycji niż w całym roku ubiegłym. Warto podkreślić, że wynika to głównie z planów reinwestycyjnych firm już obecnych w PSSE. To oznacza, że przedsiębiorcy czują się dobrze, ich przedsięwzięcia na terenie Strefy obroniły się, są trwałe i mają obiecujące perspektywy.

Udało się przedłużyć  termin funkcjonowania specjalnych stref ekonomicznych do 2026 roku. Czy to Pani zdaniem wystarczający okres, czy też popiera Pani opcję bezterminowego działania stref?

Optymalnie byłoby przedłużyć bezterminowo, z tym zastrzeżeniem, że same strefy mogłyby w uzasadnionych przypadkach decydować o ramach czasowych.

Pod koniec ubiegłego roku udało się powiększyć teren PSSE. Czy planują Państwo przyłączenie kolejnych podstref?

Oczywiście, że tak. Wnioski poszerzeniowe czekają na decyzję. Chodzi o ponad 80 hektarów, głownie w województwie kujawsko-pomorskim. Na razie nie chcemy mówić, jakich konkretnych firm to dotyczy, ale możemy powiedzieć, że spodziewamy się wejścia do PSSE kilku nowych firm.

Od kilku miesięcy mówi się o problemach Crystal Parku. Czy udało się Państwu opracować plan ratunkowy dla tego obszaru?

Przede wszystkim należy wyjaśnić skąd ten problem się wziął. Crystal Park to nic innego jak klaster, gdzie główną firmą był Sharp, a wokół niego jego podwykonawcy. Model ten świetnie sprawdzał się podczas hossy, natomiast podczas kryzysu, kiedy Sharp zaczął mieć problemy automatycznie wszyscy jego podwykonawcy działający na terenie Crystal Parku również boleśnie to odczuli. Jak widać model ten się nie sprawdził i dlatego teraz, po długich rozmowach z firmami japońskimi, Strefa udostępnia ten teren firmom z różnych innych branż - również innowacyjnych. Robimy tak, by w przyszłości zabezpieczyć inwestorów przed skutkami ewentualnego kolejnego spowolnienia. Obecnie prowadzimy rozmowy z wieloma inwestorami. Mając na uwadze to, że walczymy o miejsca pracy dla mieszkańców Torunia i regionu, liczymy też na pomoc Pana Marszałka i Pani Wojewody.

Wiosną pojawiła się informacja o możliwości stworzenia chińskiego parku ekonomiczno-technologicznego. Czy ten projekt ma szansę na kontynuację?

Ciągle tak. Staramy się by powstał on na terenie PSSE. Mamy przygotowane konkretne miejsce pod tę inwestycję i prowadzimy w tej sprawie rozmowy.

Pomorska SSE zainwestowała w aż dwa parki technologiczne: Gdański Park Naukowo-Technologiczny oraz Bałtycki Port Nowych Technologii w Gdyni. Skąd decyzja o takich inwestycjach?

To nie była tylko nasza decyzja, ale w przypadku GPN-T również władz samorządowych województwa, gminy Gdańsk i Politechniki Gdańskiej. Dla wszystkich tych instytucji jest jasne, że rozwój lokalnej gospodarki, to nie tylko nowe fabryki budowane w szczerym polu przez inwestorów, którzy przywożą nowoczesne technologie, ale również firmy i innowacje, które powinny powstawać lokalnie. I właśnie w spieraniu takich przedsięwzięć ma służyć GPN-T. Ma w tym celu łączyć aktywność różnych instytucji tworząc tzw. złoty trójkąt innowacji – władzy, biznesu i nauki.

Trochę inaczej było z Bałtyckim Portem Nowych Technologii. To teren – jak wiemy - po upadłej Stoczni Gdynia. Kiedy upadała doszliśmy do wniosku, że nie można pozwolić na zmarnowanie bardzo dużego potencjału związanego z gospodarką morską - uznaliśmy, że nie możemy tego zrobić przyszłym pokoleniom. Doszliśmy do wniosku, że musimy wesprzeć i zintegrować działania firm, które kupiły poszczególne części majątku Stoczni Gdynia – nabrzeża, suwnice, hale. Kupiliśmy 7 ha postoczniowego gruntu i na początek wyremontowaliśmy biurowiec, siedzibę dyrekcji stoczni, by służył jako zaplecze dla firm działających na terenie BPN-T. Wyremontowaliśmy też infrastrukturę wodną, kanalizacyjną i energetyczną, razem z gminą Gdynia zmieniliśmy miejscowy plan zagospodarowania i teraz zaczynamy budowę dróg dojazdowe. Zmieniamy też ten teren pod względem estetycznym. Studenci architektury z kilku krajów pracują nad koncepcjami zagospodarowania tego terenu – wymyślając np. sposób zagospodarowania stoczniowej ciepłowni. Chcemy bowiem, by był to jeden z najciekawszych terenów przemysłowych w Polsce. Jednak nie tylko, bo obecnie jest to również silny ośrodek przemysłu off shore budujący drogie i skomplikowane konstrukcje dla firm wydobywających ropę i gaz czy dla elektrowni wiatrowych.

Czy istnienie takich ośrodków jest przeważającym argumentem dla inwestorów przy wyborze lokalizacji dla inwestycji?

Wierzymy, że jednym z ważnych argumentów.  Jesteśmy bowiem przekonani, że dla firm liczy się zarówno estetyka terenów przemysłowych, ale też również ciekawe sąsiedztwo innowacyjnych firm, z którymi można przecież liczyć na kooperację. I tak się dzieje w GPN-T, gdzie powstały laboratoria Polpharmy w GPN-T, wokół których wyrosną laboratoria mniejszych firm badawczych. Podobnie w BPNT, gdzie obok dużych firm produkcyjnych Nauta, Crist, Energomontaż, Vistal już powstają małe zakłady takiej jak Hydromega czy HG Solutions.

Jakie jeszcze inwestycje planuje Pomorska SSE w przeciągu najbliższego roku?

Strefa nie planuje inwestycji raczej inwestorzy. Spodziewamy się ich głównie w województwie kujawsko-pomorskim, ale również na naszym nowym terenie w Pile najnowszej podstrefie, która ma szanse na pierwszego bardzo ciekawego inwestora strefowego.