Partnerstwo publiczno-prywatne na polskim rynku medycznym wciąż kuleje. Ale dziś wcale nie potykamy się o mapę czy zbyt krótkie kontrakty NFZ. To, czego najbardziej potrzeba rynkowi, to wiedza i pozytywne doświadczenia, z których można by czerpać przykład.

Nowe zawsze napawa obawami, a historia PPP w Polsce nie jest długa – rozpoczyna się w 2005 roku, wraz z wejściem w życie pierwszej ustawy o PPP. Ten rodzaj finansowania inwestycji nadal rodzi sporo niepewności, i to po każdej ze stron transakcji.

– Strona samorządowa często wskazuje, że szereg projektów był w drodze, ale nieliczne zostały sfinalizowane, więc nic nie przemawia za wejściem na taką ścieżkę realizacji inwestycji. Dopuszczenie prywatnej firmy do samorządowego projektu także budzi wątpliwości. Banki dotąd nie prowadziły finansowania projektów w takiej formule i nie zawsze są w stanie precyzyjnie ocenić, jaka jest rola strony publicznej, jaka prywatnej oraz kto i w jakim zakresie obarczony jest odpowiedzialnością za powodzenie przedsięwzięcia – mówi Tatiana Piechota, prezes zarządu Upper Finance Med Consulting Sp. z o.o., która specjalizuje się w doradztwie i pozyskiwaniu finansowania dla podmiotów rynku medycznego.

Wszyscy zainteresowani mają też na uwadze ryzyko finansowe, jakie ciąży na tego typu projektach.

– PPP w branży medycznej nie należy do najłatwiejszych. Każdy szpital, aby mógł funkcjonować i zarabiać, musi zdobyć kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. W Polsce nadal komercyjne lecznictwo szpitalne nie jest powszechne a placówki medyczne opierają się głównie na kontraktach z NFZ – tłumaczy Tatiana Piechota.

Tu pojawia się problem, ponieważ spółka przygotowująca się do zrealizowania inwestycji budowy czy rozbudowy szpitala w PPP startuje od zera, co nie gwarantuje jej pozyskania kontraktu z NFZ.

– W Polsce aby otrzymać kontrakt z NFZ, szpital musi być wybudowany, wyposażony, mieć zatrudnioną kadrę specjalistyczną i wykazać, że prowadzi działalność. Dopiero wtedy Fundusz może przyznać mu kontrakt, choć jak wiadomo wcale nie musi. Ryzyko jest więc znaczne i właśnie jego najbardziej obawiają się wszystkie strony transakcji – dodaje Piechota. A mimo to, takie inwestycje udaje się zrealizować zagranicą, co dowodzi, że jest to możliwe.

Pomimo ryzyka, inwestycje w partnerstwie publiczno-prywatnym od lat z powodzeniem realizowane są w innych krajach w różnych sektorach. Firmy budowlane realizują inwestycje np. dedykowane administracji publicznej (gmachy sądów, prokuratur, zakładów karnych), oświacie czy przemysłowi. PPP dobrze sprawdza się również w projektach medycznych. Jak pokazują statystyki, spośród 34 transakcji o wartości przekraczającej 10 mln EUR domkniętych w pierwszej połowie 2014 roku w Europie, aż cztery dotyczyły obszaru medycznego. Europejski lider – Wielka Brytania – według danych tamtejszego ministerstwa finansów już w 2008 roku prowadził około 70 projektów szpitalnych w partnerstwie publiczno-prywatnym.

Tymczasem Polska może się poszczycić zaledwie jednym przedsięwzięciem finansowanym w systemie PPP na większą skalę, uwieńczonym sukcesem. Wiosną 2013 roku samorząd  Poznania i SITA Zielona Energia podpisały umowę na realizację spalarni odpadów komunalnych, obejmującą zaprojektowanie, budowę, finansowanie oraz późniejszą eksploatację obiektu przez okres 25 lat. Inwestycja o szacunkowej wartości ponad 725 mln PLN to największy realizowany w Polsce projekt PPP. To jednak wciąż zbyt mało.

– Sektor gospodarki odpadami cechują inne uwarunkowania i inne ryzyka, w tym finansowe. Dla branży medycznej charakterystyczny jest fakt, że zabezpieczeniem kredytów są w dużej mierze kontrakty placówek z NFZ. Strona finansująca często oczekuje potwierdzenia, że taki kontrakt będzie zwiększał się z czasem, a tego inwestor nie jest w stanie zapewnić w sytuacji, gdy otrzymuje go na 3 lata bez promesy uzyskania kolejnego – mówi Tatiana Piechota.

Jednak to wcale nie kontrakty ciążą medycznemu PPP najbardziej.

– Uczestnicząc w licznych rozmowach i doradzając przy pozyskiwaniu finansowania na rynku medycznym nie raz już udowodniliśmy, że bariery te da się usunąć, odpowiednio zabezpieczając ryzyka. Najistotniejszym problemem jest natomiast niezrozumienie niuansów PPP. Dlatego należy podkreślić wagę edukacji wszystkich stron partnerstwa publiczno-prywatnego. Nieocenionym wsparciem będzie też modelowy przykład z naszego rynku medycznego, który przekonałby zainteresowanych, że medyczne PPP w Polsce jest możliwe – dodaje.

Rodzimy rynek medyczny od dawna czeka na taki pionierski projekt szpitalny w formule publiczno-prywatnej. Pierwsze próby były trudne. Po fiasku inwestycji w Łańcucie, gdzie nie udało się znaleźć kontrahenta do projektu modernizacji szpitala, a jedyna złożona oferta rozminęła się z oczekiwaniami miasta niemal o 20 mln zł, kolejną próbę podjęto w Mińsku Mazowieckim. Po kilku latach postępowanie na rozbudowę, modernizację i restrukturyzację tamtejszego szpitala nadal jest w toku.

Jednym z pierwszych wzorcowych projektów PPP może stać się budowa nowej siedziby dla ponad stuletniego szpitala powiatowego w Żywcu. Na początku inwestycja ta budziła ogromne nadzieje, stopniowo jednak kolejne przeszkody – brak porozumienia i niemożliwość dopracowania szczegółów projektu – skazały ją niemal na upadek. Tymczasem już niedługo może doczekać się podpisania umowy.

– Po latach ustrukturyzowany na nowo projekt zyskał solidne zabezpieczenie ryzyk, prężne konsorcjum finansujących banków z EBOiR, BIZ Bankiem, Alior Bankiem  na czele i otrzymał pozytywną decyzję kredytową. Już niewiele dzieli nas od rozpoczęcia inwestycji, która może przetrzeć szlaki dla innych. Projekty w formule PPP są wciąż mało zbadanym obszarem działalności inwestycyjnej. Ich upowszechnienie będzie wymagać od samych zainteresowanych otwarcia na nowe rozwiązania i dużego zaangażowania. Oby zielone światło dla szpitala w Żywcu stało się jednocześnie światełkiem w tunelu dla wszystkich tych, którzy wciąż wahają się, ważąc ryzyka i korzyści i stanowiło dobry przykład, za którym z czasem podążą – ocenia prezes Upper Finance Med Consulting.