Nowoczesna spalarnia opadów komunalnych o wysokiej kaloryczności ma zacząć działać w Gdańsku, przy składowisku w Szadółkach, w 2020 roku. Przy okazji powstanie energia cieplna i elektryczna, z której będą korzystać gdańszczanie. Niestety, przez kilka lat miasto może płacić kary za składowanie tych śmieci.

Miasto siada teraz do negocjacji z pięcioma koncernami, które miałby spalarnię zaprojektować, zbudować, a później ją obsługiwać. Wszystkie firmy mają doświadczenie w eksploatacji obiektów spalarnianych. Są to koncerny: Veolia, EEW i Suez oraz konsorcja Tiru/Astaldi/TME i POSCO/Remondis. Umowa z wybraną ostatecznie firmą zostanie podpisana na minimum 25 lat.

Spalarnia ma powstać na wysypisku w Szadółkach do III kwartału 2019 roku, a jej rozruch ma nastąpić na przełomie 2019 i 2020 roku. Ma spalać około 160 tysięcy ton odpadów rocznie i kosztować około 600-700 milionów złotych. W 60 procentach będą to pieniądze z Unii Europejskiej, reszta to wkład gminy Gdańsk oraz inwestora prywatnego. Docelowo spalarnia będzie obsługiwać Gdańsk oraz 48 gmin w województwie pomorskim.

Prezes Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku tłumaczy, że nowa spalarnia będzie działała na zasadzie pełnoprawnej elektrociepłowni.

– Będzie podłączona do systemu ciepłowniczego miasta i będzie dostarczać dzień w dzień ciepło do mieszkańców. Obiekt będzie produkował tyle energii, że zaspokoi praktycznie w stu procentach letnie zapotrzebowanie gdańszczan na ciepłą wodę. Przy okazji, w jednym procesie, będzie wytwarzać także energię elektryczną, która zostanie przesłana do sieci energetycznych. Spalarnia będzie ekologiczna i sprawi, że do Gdańska przyjedzie mniej węgla, a nasze źródła ciepła zostaną zdywersyfikowane - mówi Wojciech Głuszczak, dyrektor Zakładu Utylizacyjnego (ZUT) w Gdańsku.

Spalarnia w Szadółkach powstanie w 2020 roku. Ale już od 1 stycznia 2016 roku, zgodnie z aktualnym rozporządzeniem ministra budownictwa, odpady wysokokaloryczne nie mają prawa trafiać na składowiska i mają być utylizowane. Miasto liczy się więc z nieuchronnością kar. Nie wiadomo jeszcze, kiedy i jakie kary miałyby być nałożone, bo nie ma odpowiednich aktów wykonawczych. Oczywiście Zakład Utylizacyjny już stara się rozwiązać problem.

– Ogłaszamy przetargi na pozbycie się części wysokokalorycznych odpadów, bo są nimi zainteresowane firmy produkujące paliwo alternatywne do produkcji cementu. Wysyłamy więc sporą część odpadów do cementowni, ale oczywiście nie pozbędziemy się w ten sposób całości. To jest problem całej Polski. Jest u nas po prostu za mało spalarni. Cementownie zużywają może 1,5 milionów ton odpadów, a tych wysokokalorycznych śmieci jest w Polsce rocznie aż 6-7 milionów ton. – mówi Głuszczak.