Rok 2012 dopiero się zaczął, ale można już prognozować jak będą wyglądały tegoroczne inwestycje zagraniczne w Polsce.

Trzeba uzbroić się w cierpliwość, czy optymistycznie patrzeć w przyszłość?

Rok 2011 rozpieścił Polskę w kwestii inwestycji zagranicznych. Pomimo wciąż trwającego kryzysu gospodarczego, problemów w całej Europie oraz obawy przed drugą falą kryzysu, ubiegły rok zapisze się jako rekordowy. W Polsce przez pierwszych 10 miesięcy 2011 roku zainwestowano 9,7 mld euro, co stanowiło ewenement w skali europejskiej i wzrost wobec 2010 roku o 39 proc. Również Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych odnotowała rekordowy wzrost wartości obsługiwanych projektów o 173 proc.

- Trudno będzie powtórzyć sukces z 2011 roku. Zwłaszcza w sektorze bankowym będzie następowało wycofywanie wypracowanych w Polsce zysków i przenoszenie ich do centrali międzynarodowych korporacji – mówi dr hab. Ryszard Michalski, dyrektor Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur.

W równie ciemnych barwach widzi to główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, Janusz Jankowiak. - Bezpośrednie inwestycje zagraniczne nie będą dominować w 2012 roku. Inwestorzy będą starać się chronić kapitał i nie inwestować w trwałe przedsięwzięcia – tłumaczy Jankowiak.

Inną opinię wyrażają przedstawiciele dużych firm doradczych, którzy pozostają umiarkowanymi optymistami. - Jestem optymistą, jeżeli chodzi o 2012 rok. Związane jest to z faktem, iż obserwujemy duże zainteresowanie Polską wśród inwestorów, która jest zawsze w czołówce rozpatrywanych lokalizacji. Jeszcze do niedawna chętnie decydowano się na Czechy i Węgry, teraz jednak te kraje nie są brane pod uwagę. W Polsce jest wiele gorących lokalizacji. Warto również zauważyć, że poziom reinwestycji zysków w Polsce sięga 60 proc. Oznacza to, że inwestorzy czują się u nas dobrze – wyjaśnia Adam Żołnowski, dyrektor PwC.

Tradycyjnie Polska skupia się na przyciąganiu inwestorów z Europy Zachodniej oraz Stanów Zjednoczonych (amerykańskie inwestycje stanowią 30 proc. projektów obsługiwanych przez PAIiIZ). To prawdopodobnie nie zmieni się w bieżącym roku. - Raczej nie należy spodziewać się dużych napływów inwestycji ze strony Azji (Chin) i Ameryki Południowej – prognozuje Żołnowski.

Jednocześnie należy pamiętać o wciąż rosnącej konkurencji, zwłaszcza ze strony takich lokalizacji jak Bliski Wschód, czy Indie, ale nie tylko. - W ostatnim czasie zainwestowano wiele w dawnym NRD. Tamtejsza konkurencja może również doprowadzić do odpływu kadr z Polski do Niemiec – niepokoi się Teresa Kamińska, prezes zarządu Pomorskiej SSE.

- Konkurencja na świecie jest olbrzymia, dlatego nie można pozwalać sobie na upadki i błędy, które zaważą na wizerunku Polski – podkreśla Paweł Tynel, szef działu doradztwa w zakresie usług i dotacji inwestycji, Ernst&Young.

Nie powinny się również zmienić branże, w których dominują zagraniczni inwestorzy – motoryzacyjna, BPO i maszynowa. Jest jednak szansa, że Polska stanie się centrum europejskiego przemysłu logistycznego. - Nastąpi boom na centra logistyki. Terminal w Gdańsku już przyjmuje gigantyczne jednostki, zaś położenie geograficzne Polski predysponuje ją do bycia centrum logistycznym Europy i przyjmowania ładunków zarówno z Azji, jak i Ameryki Południowej – zauważa Teresa Kamińska.

Odpływ inwestycji do konkurencyjnych lokalizacji spędza sen z oczu, dlatego eksperci doradzają czego należy unikać, a o co zadbać, aby inwestorzy chętnie wiązali się z Polską. - Przeszkodzić w inwestycjach może negatywna atmosfera. Szalenie istotne jest rozwiązanie kwestii funkcjonowania specjalnych stref ekonomicznych po 2020 roku. Niepokojący jest również fakt, iż występują gorące punkty – z uwagi na rozwiniętą infrastrukturę, zagraniczne firmy masowo tam inwestują, aż zaczyna brakować wykwalifikowanej kadry. Natomiast tam, gdzie jest kadra, brakuje infrastruktury – mówi Kamińska.

- Konieczne są rozmowy z Ministerstwem Finansów na temat zadłużenia lokalnego. Trzeba również pamiętać, że zbliża się koniec funduszy europejskich, w wysokości do której się przyzwyczailiśmy. Jeszcze dostępne dotacje trzeba lokować w podniesienie efektywności lokalnych inwestycji, aby nie doszło do sytuacji takiej jak w Hiszpanii, gdzie zabrakło pieniędzy na utrzymanie powstałej infrastruktury – dodaje Jankowiak.

Jednak pojawiają się również głosy, że zagrożenia i kryzys można wykorzystać. - Plusem kryzysu jest tańsza ziemia. Działkę, która jeszcze kilka miesięcy temu kosztowała 17 dolarów za metr, teraz można kupić o 20-30 proc. taniej. To przyciąga inwestorów – wyjaśnia Żołnowski.

Obecny rok nadal stoi pod znakiem zapytania, ale przeważająca większość ekspertów wyraża się o nim z umiarkowanym optymizmem. Polska jest coraz lepiej rozpoznawana wśród zagranicznych inwestorów, a poziom reinwestycji może stanowić zachętę dla nowych firm, aby podejmowały się inwestycji w Polsce. Pozytywna opinia wicepremiera Pawlaka odnośnie do bezterminowego działania specjalnych stref ekonomicznych też powinien stanowić pozytywny impuls dla inwestorów.

- 2012 rok nie będzie gorszy, niż 2011 – zgodnie podsumowują Teresa Kamińska i Adam Żołnowski.